Bądź w swojej pracy jak prezes Optimusa!

Słuchałem kiedyś konferencji Romana Kluski o etyce w biznesie. Opowiadał m.in. o tym, że kiedy zlecał sekretarce ksero prywatnych materiałów, za każdym razem prosił o wystawienie faktury za tę usługę. Spotykało się to z niemałym zdziwieniem, bo przecież cała firma należała do niego.
Czytaj także: Dlaczego praca nie jest rzeczą ważną
Miara wysiłku
Praca w ujęciu encyklopedycznym to miara wysiłku włożonego przez człowieka w wytworzenie danego dobra. Poprzez poświęcanie swojego czasu i sił człowiek jest w stanie wytworzyć pewne dobra – towary czy usługi – i dodać te wartości do dobra wspólnego. Dostaje za to należne mu wynagrodzenie, które powinno być godną rekompensatą za włożone przez niego czas, siły i zaangażowanie. Tyle definicji.
Przykry obowiązek?
Spotkałem się już z podejściem mówiącym, że praca jest przykrym obowiązkiem koniecznym do zarabiania pieniędzy. Nie zgadzam się z taką opinią, choć zapewne dla osoby, która ją wygłosiła, może się ona wydawać prawdziwa w odniesieniu do jej życia. Wszystko jednak jest kwestią perspektywy. Św. Jan Paweł II w jednym z wywiadów powiedział:
“Człowiek nie jest w stanie pracować, gdy nie widzi sensu pracy, gdy sens ten przestaje być dla niego przejrzysty, gdy zostaje mu niejako przesłonięty. Praca ludzka stoi w pośrodku całego życia społecznego. Poprzez nią kształtuje się sprawiedliwość i miłość społeczna, jeżeli całą dziedziną pracy rządzi właściwy ład moralny.”
W tej wypowiedzi widać wielką mądrość oraz pewne uporządkowanie czy wręcz redefinicję podejścia do pracy – podejścia, które ma pokazać, że nie chodzi tu tylko o utrzymanie rodziny. Człowiek ma widzieć sens tego, co robi. Praca nie może być bezsensowna, bo nie tylko nie będzie przynosiła satysfakcji, ale przez brak wartości może wyniszczać człowieka i negatywnie wpływać na inne sfery życia. Tym bardziej, jeśli nie jest wykonywana uczciwie i sumiennie.
Czytaj także: "Czy religia powinna być w szkole? Nie wiem" Wywiad z nauczycielem religii
Porządny jak katolik
Czy bycie katolikiem pomaga w pracy? Czy jeżeli przykładam wagę do tego, jak traktuję swoją pracę w kontekście dekalogu czy grzechów głównych, jestem przez to lepszym pracownikiem? Bez wątpienia tak. Dzisiaj, szczególnie w dużych firmach, istnieje wiele pokus, aby te grzechy popełniać i to pod pozorem niewinności.
Wspomniany Roman Kluska, znany przedsiębiorca, twórca i autor sukcesu marki Optimus oraz pechowa ofiara (mam nadzieję, że nie obrazi się za to określenie) systemu podatkowego w Polsce mówi, że etyka jest bezkonkurencyjna. W swojej konferencji o etyce w biznesie, poza rzeczonymi fakturami za prywatne ksero, opowiadał też, że za wszystkie usługi czy nawet prywatne przejazdy służbowym autem płacił z własnej kieszeni. Wyznając zasadę, że ryba psuje się od głowy, Kluska twierdzi, że pracownicy, widząc, że nawet prezes i właściciel nie oszukuje na kartce papieru, sami nie ośmielą się zrobić nawet małego oszustwa.
Czytaj także: Chcieć to móc? Śmiem wątpić...
Warto? Warto!
Podsumowując, zadaję sobie być może retoryczne, ale też niewątpliwie ważne pytanie: Czy opłaca się przenosić wyznawane wartości na swoje stanowisko pracy? Zdecydowanie tak. Nie tylko oddamy pracodawcy, co mu się należy, ale też przybliżymy się bardziej do naszego celu długodystansowego, jakim jest zbawienie.