"Czucie jest lepsze niż nieczucie." – rozmowa o przeżywaniu żałoby
top of page

"Czucie jest lepsze niż nieczucie." – rozmowa o przeżywaniu żałoby



Śmierć to naturalny element naszego życia, co nie znaczy, że łatwy. Strata bliskiej osoby wiąże się z przeżywaniem żałoby. Czym ona jest? Jakie są jej etapy? Jak dobrze ją przeżyć? Na te pytania odpowie Paweł Bodzon – psycholog, psychoterapeuta i familiolog. Rozmawia Dariusz Dudek.

 


Czym jest żałoba


Jak zdefiniować żałobę?


Żałoba to pewien przejściowy stan objawiający się tak wewnątrz, jak i na zewnątrz, przez myśli, uczucia i postawy, będący odpowiedzią na stratę kogoś bliskiego. Człowiek w tym stanie zmienia się. Oczywiście przeżywanie go różni się w zależności od tego, kto przechodzi żałobę. Jest to jednak wejście w pewien proces, dłuższy lub krótszy zależnie od tego, po kim odbywamy tę żałobę.


A do czego ma prowadzić ten stan, o którym mówisz, że jest przejściowy?


Z założenia powinien prowadzić do pogodzenia się z tą sytuacją, czyli do swego rodzaju powrotu do punktu wyjściowego. Ten stan jest reakcją, odpowiedzią na jakąś zmianę w biegu naszego życia, po której wracamy do tego zwyczajnego sposobu funkcjonowania. To tak jak z chorobą: organizm reaguje na jakieś zapalenie lub wirusa po to, by po jakimś czasie wrócić do zdrowia. Choroba często zostawia nam coś po sobie, na przykład przeciwciała. Podobnie jest z reakcją psychologiczną – wpływa ona na nas i coś w nas ostatecznie zmienia.


Dobrze przeżyta żałoba pozwala nam pogodzić się ze stratą. Bywa też tak, że ktoś nie zamknie jej wewnętrznie i rodzi to patologie, jak na przykład żałoba, która trwa latami. I nie chodzi tu o to, że nawet po latach wzruszymy się w rocznicę śmierci kogoś bliskiego lub zakręci się nam łza w oku, gdy będziemy na cmentarzu, ale o takie nie-przeżycie, które nam całkowicie dezorganizuje codzienność i zachowujemy się tak, jakby ktoś odszedł od nas tydzień temu, choć w rzeczywistości minęło już pięć lat.



Ten człowiek nosi żałobę


Jak może się przejawiać żałoba?


Przechodzimy przez konkretne etapy żałoby. Gdybyśmy zaobserwowali je z boku, mogłyby nas dziwić, ale w rzeczywistości są całkiem normalnymi reakcjami. Najpierw jesteśmy w szoku i często zaprzeczamy temu, co się stało. Pojawia się pewna blokada, gdyż wewnątrz nas potrzebujemy jakiejś przestrzeni na przyjęcie tej sytuacji. Dopiero potem pojawiają się emocje i zaczynamy się wściekać, że coś takiego miało miejsce, że już nie ma tej osoby, która była nam bliska. Powoli pojawia się też smutek, który wynika z tęsknoty. Może się także uruchomić swoisty mechanizm gdybania: zaczynamy się zastanawiać, co by było, gdyby ta osoba poszła do lekarza, nie wsiadała do samochodu, gdybym tego, a nie innego zdania nie powiedział… Ta sytuacja jest najtrudniejsza, gdy nie mamy poukładanej relacji z tym człowiekiem, który odszedł, gdy się nie pogodziliśmy, nie wyjaśniliśmy sobie pewnych spraw.

W czasie pandemii wiele naszych babć czy dziadków zmarło z powodu Covida i znam wiele takich przypadków, że ktoś wyrzucał sobie, że przyniósł wirusa do domu. I choć nie miał takiej intencji i nie wiedział tego, doprowadził do zarażenia, w wyniku którego ktoś inny zmarł. To duże przeżycie.


Wspomniałeś o etapach żałoby. Czy są one jakoś przez psychologię nazwane i opisane?


Myślę, że obecnie wielu badaczy zajmuje się tym tematem i tych typologii jest wiele. Na pewno najpierw jest faza wyparcia i zaprzeczenie, faza gniewu, potem pojawia się reakcja depresyjna – w tym wypadku bardzo dobra, gdyż pozwala się zatrzymać i uspokoić i prowadzi do pogodzenia się. W nurcie, w którym pracuję, mówimy o uwewnętrznieniu: już do końca życia będziemy nosili w sobie jakąś część naszej zmarłej mamy, taty, babci czy dziadka. Możemy wciąż prowadzić swoisty dialog z tą osobą wewnątrz nas. Mamy ją na tyle uwewnętrznioną, że znamy jej reakcje, znamy jej myśli i jesteśmy nimi w stanie odpowiedzieć na nasze własne pytania.


A co z zewnętrznymi przejawami żałoby? Czarnym strojem?


W żałobie potrzebny jest czas. Pamiętam mojego dziadka, któremu zmarła żona. Miałem wtedy może pięć czy siedem lat. On przez cały rok nosił żałobę i to dosłownie: na rękawie jego płaszcza czy kurtki miał założoną czarną opaskę, a w klapie marynarki nosił czarną wstążkę. To był wyraźny znak dla innych, że on jest w żałobie. To był piękny znak, że to jest proces, w którym on świadomie trwa.


Informacja zewnętrzna pomaga nam przeżyć ten czas żałoby, który trwa nawet do roku. W jego trakcie mogę zareagować w taki sposób, który będzie mnie przenosił do jednego z pierwszych etapów tej żałoby: mogę na powrót odczuwać gniew, duże poczucie smutku i straty, nawet po wielu miesiącach od pogrzebu. Pojawia się potrzeba częstych odwiedzin na cmentarzu lub na miejscu wypadku.


Niektórzy swoją żałobę przekuwają w działanie. Zdarza się, że rodzice dziecka, które umarło wskutek jakiejś choroby, zakładają fundację, która ma wspierać inne dzieci i ich rodziny z takim problemem.



Tabletka na smutek


Spotkałem się z opinią, że obecnie czas żałoby winien trwać dwa tygodnie, jeśli zaś się przedłuża, można skorzystać z pomocy specjalisty czy z lekarstw. Czy w trakcie żałoby należy sięgać po jakieś leki na uspokojenie?


Mówiłem Ci o moim dziadku, który przez rok pozwalał sobie na różne emocje i uczucia, przeżywał wzruszenia i wracał myślami do mojej babci… Sądzę, że dziś osoba, która nie lubi przeżywać emocji to i po tygodniu od śmierci osoby bliskiej dostałaby od lekarza receptę na jakiejś leki na uspokojenie. Możemy skorzystać z farmakologii, gdy jest nam źle i nie ma tutaj sztywnych ram, że w drugim tygodniu nie wolno brać leków, ale już w piątym – owszem. To sprawa bardzo indywidualna. Niemniej jednak doświadczanie i przeżywanie emocji jest bardzo potrzebne. Jeśli je zabierzemy, to możemy pozbawić się wewnętrznego poukładania oraz kontaktu z uczuciami, także tymi trudnymi.


Pracuję z pacjentami, którzy borykają się z przedłużoną żałobą. Pojawia się matka, która mówi, że jej syn zginął pięć lat temu i do dziś nie może się pozbierać i ma wrażenie, że on wciąż chodzi jej po mieszkaniu. Jego pokój jest nietknięty, a ona codziennie jest na cmentarzu. Takie zachowanie utrudnia normalne funkcjonowanie. I to jest sytuacja, która wymaga pomocy psychologicznej a czasem też farmakologicznej.


Natomiast, jeśli ktoś jeszcze tydzień po pogrzebie nadal płacze i ktoś mu doradza, by wziął leki i już przestał, to problem jest raczej w otoczeniu, które nie akceptuje tego płaczu. Wiem, że w naszym społeczeństwie jest tendencja do brania na każdą przypadłość jakiejś pigułki, ale to nie zawsze jest dobre rozwiązanie.


Dobre przeżycie żałoby będzie zatem polegało na tym, by pozwolić sobie odczuwać, wspomnieć tę osobę, która odeszła, przyjąć, że nie jestem w żaden sposób winny jej śmierci i ostatecznie pogodzić się z tą stratą?


To brzmi bardzo prosto, ale trwa naprawdę długo! Warto też zwrócić uwagę, że w czasie żałoby mogą się pojawić zachowania, które u innych osób, niebędących w procesie żałoby, byłyby zaburzeniami. Osoba w żałobie słyszy wjeżdżający na podjazd samochód i jest przekonana, że to jej zmarły mąż, mimo że doskonale wie, że on już nie żyje. Takie zachowania są normalne dla osób w żałobie.


Dla kogoś, kto usłyszałby o tym z boku, nie znając kontekstu, wydawałoby się to świadczyć o chorobie, a tak naprawdę na początkowym etapie żałoby to całkowicie naturalne.


Sam tego doświadczyłem po śmierci mojego taty. Widziałem na drodze taki sam samochód, którym on jeździł i myślałem: “Boże, to mój tata!”. A po chwili mówiłem samemu sobie, że to przecież nie jest możliwe. To rodziło we mnie smutek i nie było przyjemnym odczuciem, ale naturalnym. Pozwolenie sobie na przeżycie tego pomaga w ułożeniu sobie tego wszystkiego i pogodzenie się ze stratą. Czucie jest lepsze niż nieczucie.


Dziękuję Ci za rozmowę. W jej następnej części zapytam o to, jak pomagać osobom przeżywającym żałobę.


151 wyświetleń0 komentarzy

Powiązane posty

Zobacz wszystkie

Chcę otrzymywać newsletter!

Dziękujemy za przesłanie!

bottom of page