Nie mogę pokazać synowi, że piję
top of page

Nie mogę pokazać synowi, że piję


Autor z żoną i dziećmi (trudno uchwycić te żywe srebra)

Przygoda z odważnymi mężczyznami, a właściwie z jednym z nich, zaczęła się w 2015 roku. Był to początek nawrócenia mojego i mojej żony oraz rok naszego ślubu. Chcę podzielić się moją historią nawrócenia, wyjścia z alkoholizmu, a wejścia na Drogę Odważnych.

 

Kamień, który poruszył lawinę


Od 10 lat żyliśmy ze sobą bez ślubu. Od liceum dryfowaliśmy w stronę przeciwną od wiary i Kościoła. Otworzyłem własną działalność i zjadający mnie stres sprawił, że zacząłem więcej pić. Wieczorami piwko albo dwa, czasami trzy. Najpierw co drugi dzień, potem codziennie. Pojawiły się coraz mocniejsze trunki. Niby rano wstawałem, miałem pracę i „normalne” życie, ale nic było na swoim miejscu.


Jednocześnie w moim sercu ziała dziura i pustka. Pojawiła się tęsknota za Kościołem i Bogiem, tak u mnie, jak i u żony. Zaczęliśmy na powrót chodzić do kościoła. Pewnego razu zobaczyliśmy bilbord z napisem „Konkubinat to grzech”. Jakim ignorantem musiałem być i jak mała była moja wiara i wiedza, że dopiero ten niepozorny bilbord wywołał u mnie jakiś niepokój i poruszył kamyk gdzieś na szczycie góry. Bardzo wysokiej góry moje pychy i życia po swojemu. Kamyk długo leciał w dół, zanim spowodował prawdziwe osuwisko.


To, co słyszałem już nie raz, że Bóg cicho, pokornie, z uporem i ustawicznie szuka człowieka, czekając na niego, rozpoczęło się i w moim życiu.



Niegłupie nauki przedmałżeńskie


Podjęliśmy decyzję o małżeństwie. Przygotowania do ślubu mają tę zaletę, że trzeba odbyć nauki przedmałżeńskie. Jeżeli ktoś uważa, że są one głupie – niech nie bierze ślubu. Trafiliśmy na nich na ciekawą parę: Kasię i Mariusza. Razem z ks. Piotrem Łapą, ówczesnym kapelanem Drogi Odważnych, prowadzili oni te nauki. Było to dla nas bardzo mocne doświadczenie. Tak mocne, że już nic nie było takie samo. Pod ich wpływem postawiliśmy zachować czystość do ślubu.


Ja już wtedy wiedziałem, że na serio chcę powrócić do Boga – ale gdzieś w głębi się tego wstydziłem. No bo, co powiedzą znajomi, rodzina, którzy niby wierzą, ale są letni. Nie mogłem się nadziwić postawie Mariusza – taki zwykły gość, a nie wstydzi się mówić o Bogu i jeszcze żyje w zgodzie z Jego przykazaniami i co więcej – sieje słowo Boże! Rzuca je rozrzutnie: i na skaliste podłoże i na drogę, i między chwasty… Początkowo na pewno byłem tym skalistym podłożem. Chciałem wędrować z Panem, ale picie, nieczystość i choleryczna natura stale mi to utrudniały. To olbrzymy, z którymi mierzę się do dziś.


Ale Bóg działa! Nasz ślub był niezapomniany. Ksiądz, który wtedy odprawiał mszę, był niesamowity – były włoski komandos, który przed wylotem na misję doznał olśnienia i postanowił wejść w stan kapłański. Przedślubne strachy skąd weźmiemy na wszystko pieniądze, odeszły. Bóg dał jak zawsze w nadmiarze.


Nowe kierunki


Wszystko zaczęło się układać. Żona dostała perspektywiczną pracę, przeprowadziliśmy się bliżej jej nowego miejsca zatrudnienia, a ja wszedłem na Drogę Odważnych. Zacząłem korzystać z portalu odwazni.pl, który dawał materiały na 15-minutowy codzienny rozwój. To jeszcze nie było to samo, co wspólnota, ale te wartościowe treści pracowały w mym sercu.

Przeprowadzka wiązała się z wyższymi opłatami i to dwa razy wyższymi, ale cóż… Byłem na Drodze Odważnych!


Ja niestety dalej piłem, a moja żona coraz mniej to tolerowała. Tylko ludzie mający taki problem wiedzą, jak trudno to rzucić, jak się tego pozbyć, jak ciężko jest się przyznać do tego. Dochodziło do kłótni po alkoholu – raniłem moją żonę. Miałem kilka podejść do rzucenia nałogu, ale były one nieskuteczne. Kryzys w naszym życiu był wyraźny.


Krótko po przeprowadzce okazało się, że żona jest w ciąży! Radość była ogromna, lecz kilka dni później dostała wypowiedzenie! Byliśmy zaskoczeni, gdyż nic tego nie zapowiadało. To tylko pogłębiło nasz kryzys i zrodziło wiele pytań i lęków. Z czego będziemy żyć: dziecko w drodze, opłaty dwa razy wyższe… Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że prawo chroni kobiety od pierwszego dnia poczęcia dziecka. Podejrzewam jednak, że Bóg o wszystkim tym wiedział i dlatego dokładnie w tym okresie zesłał nam cudownego syna.



Co pokażę mojemu dziecku? Alkoholika?


Wtedy też pojawiło się w moje głowie i sercu pragnienie: nie mogę pokazać synowi, że piję. Nie chcę pokazać tego, czego sam bywałem świadkiem. Jak już pisałem, miałem kilka podejść do rzucenia nałogu. Widząc już, jak działa Bóg, powiedziałem do Niego: „Panie zabierz to ode mnie”. Wylałem wszystko, co było w lodówce do zlewu i… nie piję już pięć lat – dokładnie tyle, ile ma mój syn.


Oczywiście zaakceptowanie nowego stanu, walka z pokusą i zaproszeniami znajomych dużo mnie kosztowały. Koledzy, nawet rodzina nie mogli tego przeżyć, że ze mną się już NIE NAPIJĄ! „Przecież piwko nic złego. Ty miałeś problemy?” – nie mogli mi uwierzyć. Ale oni nie mierzyli się z bezsilnością i chęcią odreagowania stresów i niepokojów, bezsennością po alkoholu lub płytkim, niedającym ukojenia snem.


Bóg pozostawił jeszcze kilka olbrzymów do pokonania – pewnie dlatego, aby uczyć mnie pokory. Ale dziś we wspólnocie Przymierza Odważnych, do której wstąpiłem dwa lata temu, mam braci i siłę do walki. Oni są jak nawóz, który tę skalistą glebę, na którą padło ziarno zasiane przez Mariusza ponad siedem lat temu, nawożą i użyźniają. Pomogli przezwyciężyć mi kryzysy małżeńskie i pokazali, że to ja jestem za nie odpowiedzialny. Ale to już inna historia.


Jedno jest pewne, na drodze życia trzeba mieć braci, wspólnotę, czyli zdrowe środowisko wzrostu. Bez tego człowiek szybko odpada od Boga.

 


Aby dać przestrzeń na działanie Boga w naszym życiu, trzeba wyjść poza sferę komfortu. Krokiem w tę stronę może być aplikacja Droga Odważnych – kursy, społeczność, czytelnia, wyzwania... Skorzystaj z niej!




289 wyświetleń0 komentarzy

Powiązane posty

Zobacz wszystkie

Chcę otrzymywać newsletter!

Dziękujemy za przesłanie!

bottom of page