Pojechaliśmy na Oblężenie Jasnej Góry i... sami zostaliśmy zdobyci!
Wersję audio tego tekstu znajdziesz w aplikacji Droga Odważnych

Spodziewali się garstki ludzi, pojechali przez wzgląd na nazwisko jednego z prelegentów, po drodze ćwiczyli Bogurodzicę na oczach zdziwionych Ukraińców, a całe to wydarzenie rozpoczęło radykalną zmianę w ich życiu. Przeczytaj o historii Grzegorza i Piotra na Męskim Oblężeniu Jasnej Góry. Rozmawia Dariusz Dudek.
Czytaj także: Nie mogę pokazać synowi, że piję
Z Oblężenia Jasnej Góry na Drogę Odważnych
Dariusz Dudek: Jak znaleźliście się na Oblężeniu Jasnej Góry i w którym roku to było?
Grzegorz Wasilewski-Pawka: To był rok 2017 we wrześniu. Już dokładnie nie pamiętam, jak się dowiedziałem o tym wydarzeniu, chyba przez zaproszenie mailowe. Spodobało mi się, więc skrzyknąłem kilku kolegów z naszej miejscowości , zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy.
Piotr Modrzewski: Grześ zaprosił mnie na ten wyjazd. Pomyślałem, że skoro jedzie tam kilku znajomych to i ja się wybiorę. Posłucham mądrych ludzi, dowiem się, jak wykorzystać moje powołanie małżeńskie i ojcowskie, a że był tam Jacek Pulikowski, uznałem, że mogę usłyszeć coś dla mnie. Po drodze zabraliśmy na stopa dwóch Ukraińców, co wtedy nie było takie typowe
Grzegorz: Tak! Oni jechali na dworzec PKP w Częstochowie.
Piotr: Nie bardzo mogliśmy się z nimi dogadać. A na dodatek, w czasie drogi, ćwiczyliśmy śpiew Bogurodzicy, gdyż jednym z punktów programu miało być jej wspólne odśpiewanie. Patrzyli na nas jak na ufoludków!
Wiem, że na tym Oblężeniu poznaliście Drogę Odważnych, jak to się stało?
Piotr: Wydaje mi się, że Bóg często powołuje przez Maryję, w delikatny sposób. Na Oblężeniu rzeczywiście zaczęła się nasza przygoda z Drogą Odważnych. Rozdawano tam pakiety startowe: notes, długopis, ulotki… A wśród tego znalazła się koperta z zaproszeniem na ówczesny portal Odwazni.pl. Po powrocie rzuciłem tę kopertę do kąta, ale po jakimś czasie sobie o niej przypomniałem i zarejestrowałem się na stronie. Odkryłem, że są tam fajne treści rozwojowe, więc po jakimś miesiącu, zaprosiłem Grześka, żeby też z tego skorzystał. A później złośliwiec wyciągnął mnie na kurs liderski! (śmiech)
Grzegorze: Tak było (śmiech!) Niedługo po zapoznaniu się ze stroną dostaliśmy zaproszenie na kurs Powołani do Przywództwa. Piotrek stwierdził, że to za wcześnie na takie zaangażowanie się. Ale rok później, kiedy już poznałem te treści, stwierdziłem, że mogę tam iść. Piotrek znowu był na nie, ale ja go namawiałem: “chodź, będzie ciekawie!”
Piotrek: Ja się pukałem w głowę! Mój entuzjazm to 10%, a Grześka 90%.
Czyli razem 100% entuzjazmu!
Grzegorz: Dokładnie. Ja byłem bardzo zmotywowany, a Piotr był dużo mniej chętny. Ale później, w trakcie trwania tego kursu to on często mnie motywował, kiedy miałem “doła” i nie chciało mi się jechać. Tak się ciągnęliśmy za uszy!
Czytaj także: Chrześcijanin wszystko może, ale nie tak do końca
Miała być garstka chłopa
Co was najbardziej zaskoczyło na Oblężeniu Jasnej Góry?
Grzegorz: Mnie zaskoczyło to, że tam było multum mężczyzn! Wiele wspólnot męskich, niektórzy mieli swoje stroje, swoje flagi, proporce i to było niesamowite! Była poruszająca muzyka i naprawdę dobre nauki. Zapisywaliśmy wiele w notatkach i mieliśmy o czym dyskutować – przyjechaliśmy przecież we czterech. A na koniec była Msza, na ołtarzu polowym. Gdy ci wszyscy mężczyźni się tam ustawili, to było naprawdę mocne przeżycie.
Piotr: Mnie też poruszyła liczba mężczyzn. Ja się nastawiałem, że przyjedzie garstka mężczyzn, posłucha Pulikowskiego i tyle! A było ich tylu, że gdy siedzieliśmy w kościele, to ramię przy ramieniu, bark w bark! Nie było gdzie palca wetknąć. Nie spodziewałem się, że aż tylu mężczyzn chce się rozwijać!
A czy nazwa “oblężenie” byłą zachęcająca, czy raczej podchodziliście do niej sceptycznie?
Grzegorz: Dla mnie ta nazwa była zachęcają, Kojarzyła mi się właśnie z tłumem ludzi. Choć i ja myślałem, że będzie to raczej kameralne spotkanie.
Piotr: Ja byłem zaciekawiony, jak to “oblężenie” będzie wyglądać: garstka chłopa przyjedzie no i kto to będzie oblegał! (śmiech) Taki był mój entuzjazm.
Piotrze, wspomniałeś, że Ciebie do przyjazdu zachęciło to, że będzie tam Jacek Pulikowski. A co zachęciło Ciebie, Grześku?
Grzegorz: Mnie też nazwisko Pulikowskiego mocno zachęciło. Byłem na warsztatach prowadzonych przez niego i jego żonę, więc widziałem, że będą dobre treści! Natomiast miałem taką potrzebę, wewnętrzne przynaglenie, by zabrać kogoś ze sobą. Auto mam siedmioosobowe, ale udało się wziąć czwórkę ludzi.
Piotr: Może to i dobrze, bo nie wzięlibyśmy tych mężczyzn z Ukrainy na stopa!