"Facet dochodzi do wniosku, że chce coś zmienić". Droga Lwa i Akademia Przywództwa miejscem rozwoju
top of page

"Facet dochodzi do wniosku, że chce coś zmienić". Droga Lwa i Akademia Przywództwa miejscem rozwoju



Grzegorz Koryl pół roku temu wziął udział w Drodze Lwa, a teraz kończy swoją pracę na Akademii Przywództwa. Dlaczego wziął w nich udział? Co dała mu Droga i Akademia? Czy była to łatwa decyzja? Rozmawia Dariusz Dudek.

 

Grzegorzu, powiedz proszę na początku kilka słów o sobie.

W tym roku obchodzę pięćdziesiąte urodziny. W małżeństwie jestem od dwudziestu pięciu lat. Mam szóstkę dzieci – w tym dwoje w niebie. Całe życie mieszkam w Rzeszowie – tu się urodziłem, tu studiowałem i tu pracuję. Moje życie zawodowe jest związane z branżą budowlaną i stalową.


Wraz z żoną jesteśmy od dwudziestu lat w Domowym Kościele. To oczywiście jest formacja dla całej rodziny.



“Chciałem coś zmienić i to na różnych płaszczyznach”


Jak trafiłeś na Drogę Lwa?

Znalazłem ją za pomocą internetu. Szukałem czegoś związanego z męskimi rekolekcjami. Nie wiem do końca, co mnie na nią skierowało. Nie chcę używać górnolotnych słów, choć nie ma przypadków. Nie wiem już sam, gdzie po raz pierwszy usłyszałem o Drodze Odważnych – może na Oblężeniu Jasnej Góry? A może w internecie? Na pewno o Drodze Lwa znalazłem informacje właśnie w sieci.


Dlaczego szukałeś czegoś dla mężczyzn?

Myślę, że niezależnie od wieku – czy to jest trzydzieści, czy pięćdziesiąt lat – facet dochodzi do wniosku, że chce coś zmienić i to na różnych płaszczyznach. Próbowałem dokonać takiej zmiany, ale mi to nie wychodziło. Szybko sobie zatem odpuszczałem pracę nad sobą. Szukałem wciąż kogoś, kto nie tyle by mnie poprowadził, ile raczej podpowiedział, co robić.


Co chciałeś zmienić?

Chciałem się skupić nie tylko na aspekcie duchowym, czyli szukaniu tej mojej drogi do Boga, potwierdzenia, że On jest, ale chciałem popracować nad innymi aspektami życia: decyzyjność, zarządzanie czasem, potwierdzenie wartości, konfrontacja ze stereotypami. Chciałem to zmienić i zacząłem ostrożnie szukać miejsca do tego. Ja muszę poobserwować daną rzeczywistość, nim w nią wejdę, przekonać się do niej, czy ta forma jest dla mnie.


Tym, co najbardziej przeszkadza nam, facetom, jest samotność. Mamy koło siebie żonę, dzieci, przyjaciół, ale z pewnymi sprawami zostajemy sami, bo wstydzimy się o nich mówić, zwłaszcza o słabościach. Gdy przychodzi zmierzyć się z tym samemu, to przyjdą zwątpienia, lęk i one nas, mężczyzn rozłożą na łopatki. Trudno jest budować taką męską grupę ludzi, którzy myślą podobnie. Kościół tego nie oferuje, bo przeważa duchowość kobieca, pewnie dlatego, że jest ich tam więcej, ale też dlatego, że księża mają problem ze swoją męskością, męskim imieniem, nie chcą się otaczać facetami, którzy mówią prosto z mostu.



“Musiałem się przełamać, by wybrać się na Drogę Lwa”


Od Twojej Drogi Lwa mija już pół roku, jak ją wspominasz? Czy okazała się formą właśnie dla Ciebie?

Musiałem się przełamać, żeby się na nią wybrać. Pojechałem sam do obcego środowiska. Chwilę mi zajęło, nim przekonałem się, że jesteście normalni! Muzyka, kładzenie sobie ręki na serce, przybijanie piątki to na początku mi się nie podobało. To tak, jak z windą: wchodzisz, znajdujesz swój kąt i niekoniecznie chcesz się od razu z kimś przytulać! Potrzebowałem czasu, żeby się oswoić.


Co najbardziej zapadło Ci w pamięć po Drodze Lwa?

Symboliczne oddanie Jezusowi rany ojca. Dawno się tak nie poryczałem – a miałem w sobie przekonanie, że mężczyzna płakać nie może! To było dla mnie zamknięcie pewnego rozdziału i uświadomienie sobie, że większość z nas ma problem z ojcem. Sam jestem tatą i zacząłem się zastanawiać, co oddałby Jezusowi mój syn w czasie takiego wydarzenia.


To, co mi zostało, to także inna forma mówienia o Bogu oraz normalny sposób mówienia o tym, co nas dotyczy: kwestia sportu, fałszywych przekonań, decyzyjności.


Po pół roku nie pamiętam może treści, ale emocje i ludzi. Droga Lwa to był pozytywny bodziec, kopniak do dalszych zmian.



“Praca na Akademii Przywództwa nauczyła mnie systematyczności”


Ten bodziec popchnął Cię do Akademii Przywództwa. Jak oceniasz półroczną pracę w jej ramach?

Wszystko jest w miarę logicznie poukładane i zmusza do podjęcia walki, którą niekoniecznie chce się podejmować.


Bardzo istotne jest dla mnie budowanie nawyków. Nie wierzyłem, że mogę codziennie poświęcić pół godziny na modlitwę. Bardziej byłem nastawiony na słuchanie wykładów i to, co przerobię w swojej głowie.


Byłem nastawiony na odkrywanie męskiego imienia, męskiej tożsamości, której mój ojciec niestety mi nie przekazał. Sam jestem mężczyzną zaradnym, który potrafi działać, naprawiać, zajmować się domem, ale ten fałszywy głos w głowie podkopywał przez lata moją wiarę w samego siebie. Oczywiście, ta moja tożsamość, moje imię buduje się od lat: przez decyzje, relacje z żoną, ojcostwo, pracę, branie odpowiedzialności. Jednak byłem nastawiony na poukładanie sobie do końca tej kwestii męskiego imienia. Z tym poszedłem na Akademię, bo próbowałem już wielu rzeczy sam, ale nie wychodziło mi to.

Praca na Akademii nauczyła mnie systematyczności i wychodzenia ze strefy komfortu. Ja lubię posiedzieć długo wieczorem, a rano wstać w ostatnim momencie. Na Akademii musiałem wygospodarować przestrzeń na poranną modlitwę i planowanie dnia. Ten pierwszy etap spowodował zmianę w innych sferach.


Efekt motyla.

Właśnie! Praca na Akademii pomogła mi w pracy nad prokrastynacją i wzmacnianiem mojej wierności.

Kolejną rzeczą okazały się Psalmy. Znam Stary Testament. To uniwersalna historia ludzi. Nie czytałem jednak Psalmów. A w nich odnalazłem odpowiedzi na pytania, które miałem. Znajduję tam słowa, które trafiają wprost do mnie. Proste zdania, takie strzały: Bóg jest tarczą, Bóg jest drogą, możesz iść sam, ale pamiętaj o konsekwencjach, jako ludzie jesteśmy w stanie spaść z bardzo wysoka. Ze złem się nie ułożysz, ono zabije cię i twoich najbliższych.


Kolejna sfera to praca nad fałszywymi przekonaniami. Okazuje się, że my faceci, mamy podobne problemy i można się z nimi uporać. Podobnie jest z wadą główną. Odkryłem ją dopiero niedawno, byłem zdziwiony, że jest nią nieumiarkowanie. Myślałem, że to lenistwo, ale to jednak coś innego!


Czy Droga Lwa i Akademia Przywództwa to przestrzeń wspólnoty?

Tak. To jest wspólnota oparta na Bogu, na podobnym myśleniu. Nie chodzi tu o światopogląd, ubiór, czy muzykę, której się słucha, ale mocne fundamenty. Czuję, że są tu faceci, którzy mają mocny fundament, że wartości są dla nich ważne!


Wiem, że te treści zatrą się w mojej pamięci, ale wiem, że Droga Lwa i Akademia to bodziec do zmiany!


Zapraszamy Cię na kolejną edycję Drogi Lwa, która odbędzie się od 3 do 5 marca. Szczegóły i zapisy znajdziesz tutaj: www.drogalwa.pl


135 wyświetleń0 komentarzy

Powiązane posty

Zobacz wszystkie

Chcę otrzymywać newsletter!

Dziękujemy za przesłanie!

bottom of page