Chrześcijanin wszystko może, ale nie tak do końca
Jakiś czas temu wpadł mi w oko artykuł na jednym z portali katolickich o zacięciu mocno tradycyjnym okraszony tytułem: “11 rzeczy, których katolikowi nie wolno robić na urlopie”. Nie zastanawiając się nawet sekundy, zacząłem go czytać i już po chwili złapałem się za głowę z mieszaniną strachu i konsternacji.
Nie mogę jechać wszędzie!
Autor lub autorka artykułu zabrania katolikowi wyjazdów do krajów komunistycznych oraz islamskich, a w domyśle także pogańskich. Powód? Katolikowi nie wolno wspierać finansowo systemów, które atakują Kościół. Nie można również odwiedzać meczetów lub pogańskich świątyń – to narażanie się na czyhające tam duchowe zagrożenia.
Już samo to, że ktoś nakazuje lub zabrania mi czegoś oraz stwierdza, co jest lub nie jest w moim życiu grzechem to nadużycie. Oczywiście, Kościół w nauczaniu moralnym określa, co jest złe, wyjaśnia Dekalog, ale to moje sumienie ocenia jakość moralną danego czynu. Na wielu forach często pojawia się pytanie: “czy to grzech?”. Nie mogę jednak stwierdzić, czy tak, czy nie gdyż nie znam okoliczności, wolności i wewnętrznego nastawienia człowieka – to może ocenić tylko dana osoba.
To fakt, że pieniądze wydane w kraju komunistycznym lub islamskich wzmocnią gospodarkę tego państwa, które może być nieprzychylne wierze. Z drugiej jednak strony, wydając tam pieniądze pozwalam zarabiać ciężko pracującym tam ludziom. Idąc tokiem myślenia autora lub autorki artykułu przed jakimkolwiek zakupem w Polsce powinienem się upewnić, czy sklep i jego poszczególni pracownicy nie są przeciwni Kościołowi, żeby nawet przypadkowo nie wspierać kogoś złego.
Co do czyhających w innych świątyniach zagrożeń duchowych: wchodząc do meczetu lub świątyni pogańskiej oddajemy, zgodnie z artykułem, cześć całemu systemowi fałszywej religii, gdyż musimy w nim wykonać jakieś określone czynności. Św. Paweł, w Pierwszym Liście do Koryntian mówi, że chrześcijanin może spożywać mięso ofiarowane bożkom, gdyż… oni nie istnieją! Chyba że ta postawa mogłaby kogoś zgorszyć – wtedy, w imię miłości, lepiej się wstrzymać. Myślę, że w tym wypadku sytuacja jest analogiczna: mogę chcieć zobaczyć jakąś świątynię z intencją zwiedzania i poznawania danej kultury w żaden sposób nie zgadzając się z doktryną.
Czego jeszcze mi nie wolno
Chodzić do uzdrowicieli i kupować okultystycznych pamiątek. Zgadzam się. To naprawdę może być szkodliwe. Czy jednak dla wierzącego katolika, który buduje swoją relację z Bogiem, takie przypomnienie jest konieczne? W Polsce ok. 90% ludzi deklaruje się, jako katolicy, ale ilu z nich naprawdę spotkało Jezusa Zmartwychwstałego? Może rzeczywiście nazywają siebie katolikami, ale jednocześnie uznają magię, czary i wróżby, wtedy mogą potrzebować jasnych zakazów i nakazów.
Nie pij, nie obżeraj się, nie uprawiaj rozpusty
Tego też mi nie wolno robić. Wydaj mi się, że autor artykułu sądzi, że polskiemu katolikowi na wakacjach puszczają wszystkie hamulce i nagle zacznie robić wszystko to, co mu szkodzi. Być może są ludzie, którzy funkcjonują właśnie w taki sposób, jednak podczas czytania tego artykułu czułem się oceniany przez kogoś wyżej stojącego ode mnie, który z moralnej katedry własnej porządności powie mi w końcu, co mogę, a co jest zabronione, niedozwolone i zakazane.
Czy to dobra metoda na kształtowanie sumienia? Odgórny zakaz i wyraźnie reguły? Tak, ale na pewnym etapie życia. Dorosły człowiek winien nakazy i zakazy, które słyszał jako dziecko zrozumieć i przyjąć za swoje biorąc odpowiedzialność za decyzje, także błędne. Funkcjonowanie na lękowej zasadzie “wolno – nie wolno” nie jest szczytem dojrzałości człowieka.
Obowiązki, obowiązki, obowiązki…
Ostatni punkt artykuły zabrania mi lenistwa. Nie wolno mi ulec pokusie leniuchowania, bo mam obowiązki: modlitwy, Mszy świętej – przynajmniej w dni nakazane – obowiązek ewangelizowania (ale nie w krajach islamskich, pogańskich i komunistycznych), muszę też wykonywać dobre uczynki. Ukazanie zwyczajnych działań katolika pod szyldem obowiązku to według mnie cofnięcie się do czasów Prawa. A z tym walczył wspomniany już św. Paweł. Budowanie relacji z Jezusem przez sakramenty i modlitwę, ewangelizacja i uczynki miłosierdzia powinny być efektem naszego spotkania z Jezusem, a nie ciężkim obowiązkiem do spełnienia.
Obraz chrześcijaństwa budowanego na obowiązkach, zakazach i nakazach nie jest atrakcyjny. A gdzie wolność, do której wyswobodził nas Chrystus (por. Ga 5, 1)? Gdzie to, że nie jesteśmy już niewolnikami Prawa? (por. Ga 4, 7). To nie znaczy, że mam grzeszyć, co to, to nie. Ale jeśli żyję z Jezusem – mimo upadków i grzechów, to mogę być człowiekiem wolnym i najszczęśliwszym: w kraju islamskim, komunistycznym, na wakacjach, leżąc do góry brzuchem i pracując.
Jeśli chcesz rozwijać się duchowo, osobowo i fizycznie, skorzystaj z aplikacji Droga Odważnych. Znajdziesz tam kursy, artykuły i wyzwania, które będą wspierać Twój wzrost.
コメント