Rodzinne rekolekcje nad morzem? To nie dla mnie...
top of page

WAKACYJNE INSPIRACJE Rodzinne rekolekcje nad morzem? To nie dla mnie...


Gdzie udać się na wakacyjny wypoczynek? Może w góry? A może nad morze? A może… na rodzinne rekolekcje? W ramach WAKACYJNYCH INSPIRACJI zapraszamy do przeczytania świadectwa Piotra, który choć miał opór przed taką formą urlopu, musiał nieco zrewidować swój pogląd.

 

Rekolekcje? Nie jestem zachwycony tym pomysłem…


Mam na imię Piotr. W małżeństwie jestem od 12 lat. Wraz z żoną Wiolą mamy dziesięcioletnią córkę i ośmioletniego syna. Na wakacje zwykle jeździmy w góry – jestem ogromnym fanem samotnych wędrówek oraz przyrody i chciałem zarazić tą pasją moje dzieci. Nie byłem zatem zachwycony, gdy pewnego dnia moja żona zaproponowała, aby jechać na rodzinne rekolekcje do Wisełki. Dla mnie rekolekcje to tydzień w całkowitej ciszy wedle reguły św. Ignacego – a tutaj miałem spędzić półtora tygodnia z grupą innych rodzin i tabunem dzieciaków, w dodatku nad pstrokatym Bałtykiem. Cóż począć… w imię miłości zgodziłem się.


Co działo się na tych rekolekcjach


Rekolekcje prowadziła Wspólnota Świętej Rodziny z Łomianek. Jest to instytut świecki, którego celem jest przede wszystkim służba całym rodzinom. Zrzesza zarówno kapłanów, jak i osoby konsekrowane, dodatkowo angażuje do pomocy tak zwane rodziny afiliowane, które są przy wspólnocie wiele lat. Jedną z głównych aktywności Wspólnoty są rekolekcje wakacyjne prowadzone na wyspie Wolin.


Wyruszaliśmy w drogę. Ośrodek znajdował się na drugim końcu Polski, już w otulinie Parku Narodowego a od morza był oddalony o 2 km. Z jednej strony – daleko, z drugiej było to bardzo odosobnione i spokojne miejsce.


Jeszcze zanim wjechaliśmy na teren ośrodka, zobaczyliśmy pokaźną drewnianą konstrukcję – był to ogromny, drewniany zamek z wrotami, krenelażem i wieżami. I był jedną z trzech takich warowni, jakie ojcowie zbudowali dla swoich pociech, przebywających na tych rodzinnych rekolekcjach! Ideą przewodnią tych dni skupienia jest bowiem służyć całej rodzinie.


Ważna była tutaj formacja dostosowana do wszystkich członków rodziny. Codziennie o poranku mieliśmy rodzinną modlitwę, Mszę Świętą a wieczorem – adorację. My, rodzice mieśmy ponadto czas na wykłady, godziny małżeńskie, wspólne spacery oraz dzielenie z innymi małżeństwami. W tym samym czasie dzieci przeżywały własne przygody – odpowiadali za to animatorzy – młodzi ludzie, którzy swoje dzieciństwo spędzili na takich rekolekcjach, i którzy mieli masę pomysłów na takie zorganizowanie czasu, aby był niezapomniany, a jednocześnie przekazał coś cennego – czy był to spacer z niemowlakiem, wyzwania rycerskie dla trochę starszych albo nocne podchody dla tych, którzy już mają dość odwagi na takie przeżycia.



Rekolekcje pozwoliły nam pobyć w końcu ze sobą


Rekolekcje miały swój temat przewodni, ale ważne było też to, co działo się niejako obok. Dla mnie i Wioli był to czas wytchnienia – mieliśmy w końcu czas tylko dla nas, by ucieszyć się sobą, porozmawiać o czymś innym niż tylko o tym, kto zawiezie dzieci na angielski i co kupić w Lidlu. Jednocześnie mogliśmy posłuchać innych i przekonać się, że mamy podobne problemy, wyzwania i radości.


Na rekolekcjach był też “dzień samotności”, kiedy każdy miał szansę w ciszy odbyć pokutę. Był też dzień świętowania, kiedy rodziny spotkały się na wspólnych tańcach.


Był zatem czas dla Boga, dla siebie samego, dla żony i w końcu dla całej rodziny. Nie zabrakło czasu na te bardziej przyziemne sprawy. Poza czasem rekolekcyjnym mieliśmy też dużo czasu wolnego. My zwykle chodziliśmy na pobliską plażę zażyć słońca i skorzystać z kąpieli w morzu. Wielką zaletą okazała się lokalizacja, bo na plaży były pojedyncze rodziny, a większość ludzi wybierała pobliskie Międzyzdroje. Oczywiście nie zabrakło obowiązkowych gofrów, lodów i pamiątek.



Ktoś się nami zaopiekował


Na każdym kroku spotykała nas serdeczność i poczucie zaopiekowania. Już dawno tego nie doświadczyliśmy. Wspólnota Świętej Rodziny nie tylko ugościła nas, nakarmiła, ale też otoczyła modlitwą i dała nam wszystko to, czego potrzebowaliśmy jako rodzina, aby wrócić do świata pełni sił i wiary. Do naszej codzienności wprowadziliśmy wspólne modlitwy przed posiłkiem oraz przed pójściem spać. Łatwiej nam teraz chodzić do kościoła całą rodziną. Dodatkowo zaangażowaliśmy się w regularne spotkania Wspólnoty, spotykaliśmy się całymi rodzinami raz w miesiącu i mieliśmy wszyscy okazję kontynuować formację i znajomości z wakacji.


Może nie udało mi się wyjechać na wypoczynek w góry, ale to morze nie okazało się takie złe! Czasami warto dać się poprowadzić, zmienić swoje przyzwyczajenia, by wzrastać. Jestem gotowy na nowe propozycje!

 

Po więcej inspiracji zapraszamy Cię do zakładki WAKACYJNE INSPIRACJE, w której znajdziesz ciekawe propozycje, które pomogą Ci rozwinąć się duchowo, fizycznie i osobowo.


301 wyświetleń0 komentarzy

Powiązane posty

Zobacz wszystkie

Chcę otrzymywać newsletter!

Dziękujemy za przesłanie!

bottom of page